Typy Brydżystów

Almanzor

Co tu wiele gadać? Wystarczy okrzyk: "Ja wam zarazę przyniosłem!". Za takim chodzi nieszczęście i całe wojsko dwójek, trójek i czwórek, do siódemki włącznie. Ten człowiek czytał tylko o asach; króla nie oglądał na oczy; mizernego waleta, smętnego karcianego idioty, nie napotkał na swojej drodze. Kiedy jest twoim partnerem, zamknij oczy, zaciśnij zęby i staraj się, aby czym prędzej dostał go w spadku następny gracz.

Bosco

Głośny magik i czarnoksiężnik. Myślisz, że wyciągnie z kieszeni chustkę, a on wyciąga dwie kaczki! Bosco brydżowy powinien wyciągnąć z kieszeni portfel, aby zapłacić, tymczasem zaś wyciąga chustkę do nosa. Jest to bardzo śmieszna sztuka, z której ludzie kwaśno się śmieją, a magik powiada:
- Zapomniałem portfelu w innym ubraniu.
Stu świadków można postawić, że nigdy nie miał drugiego ubrania. Kiedy jest przegrany, umie tak wybornie urządzić, że właśnie dzwoni telefon, który wzywa go w pilnej sprawie. Wtedy rzecze:
- Niech ktoś za mnie dokończy gry, a ja wrócę za pół godziny i ureguluję rachunek".

Brydżystans

Litwin umrze prawdopodobnie, kiedy pala się trzy świece; kiedy zobaczy trzy wrony, wróci z drogi, bo nie dojedzie; kiedy ujrzy pająka, szuka haka i kręci z konopi stryczek. Otóż, co trzeci z brydżowego pospólstwa jest takim przesadnym, miłym Litwinem. Zgroza i utrapienie. Taki nosi przy sobie zajęczą łapkę, małe pajace, kawałek sznurka, najrozmaitsze paskudztwa. Wciąż zmienia miejsce i odwraca krzesło, a czasem okadza je zapałką. Słowo daje, to nie łgarstwo. Będzie pisał tylko swoją kredą, nie wierzy kartom czerwonym, płacze, że musi trzymać w ręku kart trzynaście, unika niektórych partnerów jak zarazy, trzech wron i jak pająka. Nie grywa nigdy w piątek; głupi natomiast jest przez cały tydzień.

D'Artagnan

Jak wiadomo, jest to słynna postać z "Trzech muszkieterów" (dlatego "trzech", bo ich było czterech). Gracz tego zawołania jest mołojcem, miłym półgłówkiem, awanturnikiem i ryzykantem. Ciska się gorącym łbem w wir niebezpieczeństwa, kocha brydża i umiera z uśmiechem. Szpadę ojców, czyli talie kart, otrzymał w testamencie. Będzie grał przez dwie doby, niezbyt troszcząc się o to, jak się skończy taki muszkieterski żywot. Toteż stary d'Artagnan powinien od czasu do czasu sprać młodego d'Artagnana i tą okrężną drogą wbić mu w głowę dość prawdziwy morał, że oprócz brydża istnieją na świecie inne jeszcze ciekawe rzeczy.

Einstein

Jest to taki filozof, z którym nigdy nie można się dogadać. Na najprostszą uwagę zawsze ci odpowie: "To jest względne, proszę pana!", a kiedy go zapytasz, dlaczego zagrał jak wielbłąd, któremu słońce przypaliło rozum, odpowie ci zawsze: "To kwestia nosa!".
Typ nieuleczalny, stracony, beznadziejny.

Kauzyperda

Och, to jest straszny gracz! Żeby mu stu znakomitych brydżystów tłumaczyło, że zagra żle, nie przyzna nigdy nikomu racji. Będzie słuchał argumentów i wreszcie powie :
- A ja się z tym nie zgadzam!
Niemądrzy ludzie wiodą z takim dyskusje, zamiast zastrzelić go od razu. Kiedy grałeś z takim do dwunastej w nocy, wśród wielkich awantur, o trzeciej po północy zbudzi cię telefon, a Kauzyperda powiada twojej rozpaczy :
- A ja panu mówię, że pan mógł wygrać te cztery piki! Rozmawiałem z żoną i twierdzi to samo!
Po tej rozmowie przychodzisz do przekonania, że nie należy zakatrupić tylko Kauzyperdy, lecz trzeba wygubić cały ród i zacząć od połowicy.

Koziołek Matołek

Jest to słynna postać z mojego poematu filozoficznego dla dzieci do lat pięciu. Głupawy cap, choć strasznie poczciwy. Cokolwiek uczyni, wszystko wypada na odwrót. Kuzyn Matołka, brydżysta jego pokroju, nie powinien być nazywany tak zdrobniale. Może grac w brydża sto siedem lat i nigdy nie będzie umiał. Tłumaczą mu np., bijąc kamieniem po głowie, że jeśli się ma asa i króla w jednym kolorze, należy wyjść w króla. Po chwili Matołek wychodzi w króla pik ni w pięć, ni w dziewięć.

  • Dlaczego pan wyszedł w tego króla?
  • Bo miałem asa. Asa karo!

Lepiej zemdleć i nic już nie mówić. Opowiadają o takim cierpliwym bęcwale, że kiedy zagrał ponad wszelkie pojęcie bezmyślnie, zirytowany kibic gruchnął go pięścią w łeb. A Matołek na to :

  • Czego pan chce ode mnie? A jak miałem zagrać?

Papkin

Gdzie ten człowiek nie był, z kim ten człowiek nie grał! Jeśli mowa o Londynie, on tam grał z lordem Kundelburym, Alfonsowi XII dał w Escurialu taka kontrę, że grandowie zbledli. Jest członkiem wszystkich najwspanialszych klubów świata. Wybiera się na olimpiadę brydżową do Chicago. Na luksusowym okręcie: Nowy Jork - Kalkuta, patrząc na jego grę, powiedział wicekról Indii:
- No, wie pan!…

Pikard

Wspaniały szaleniec, co wzlatuje do stratosfery, ponad chmury i obłoki. Lotnik nieustraszony, którego żadna nie straszy wysokość. Pikard jest wszędzie, nie ma brydża bez pana Pikarda. Daj mu tylko karty do rąk, a zobaczysz jazdę - ha! Brydż polega na licytacji in plus. Niechże kto spróbuje przelicytować owego Pikarda, niech go kto usiłuje przewyższyć w dążeniu ku wysokościom! Jeszcze się taki nie urodził. Wyleziesz na kiery, on na piki, ty na piki, on na "bez atu" - nie dopędzisz, czarna wrono, orła w przestworzach. Leci Ikar na słońce wielkiego szlema i potem papa Dedal zbiera kosteczki, płaci i płacze. Straszny jest los pokolenia Pikardów!

Sokole Oko

Dzielny mąż z pięknej powieści Fennimora Coopera, nazwany tak z powodu niezwykłej bystrości wzroku. Jego brydżowy potomek widzi tak przedziwnie, nie tylko to, co się dzieje na dalekim widnokręgu, ale i to, co się dzieje na lewo i na prawo przy stole gry. Łatwo ujrzy jaguara w puszczy, ale jeszcze łatwiej asa pik w kartach wrogiej Bladej Twarzy, która je trzyma niezręcznie. Sokole Oko jest śmiertelnym przeciwnikiem w gronie naiwnych graczów.
Precz z tym Indianinem!

Komentarze

Dodaj nową wypowiedź
O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 License.